Nie wiem jak Wy, ale ja lubię od czasu do czasu pograć w jakąś oldskulową grę. I niedawno znalazłem jedną taką w Ovi Sklepie. Dodatkowo ucieszyłem się, gdy okazało się, że to gra polska. Z radością wydałem zatem niemal 8 złotych, żeby móc w nią zagrać.
A mowa o RiverRider - grze bardzo mocno nawiązującej do kultowego już przeboju z ośmiobitowców - River Ride. Lecieliśmy w niej niewielkim samolotem nad rzeką i strzelaliśmy do wszystkiego co się rusza. Zbieraliśmy paliwo i pilnowaliśmy, żeby nic nas nie zniszczyło. RiverRider różni się od pierwowzoru nie tylko stopniem skomplikowania (o tym za chwilę), ale także pojazdem jakim przychodzi nam się poruszać. W grze zasiadamy za sterami czegoś w rodzaju okrętu bojowego (po osiągnięciu 50 poziomu możemy już wybierać między nim, a niszczycielem)i płyniemy po rzece.
Tak samo jak w pierwowzorze zbieramy paliwo i strzelamy do wrogów. Tych ostatnich nie zabraknie. Mamy zatem inne okręty, spadochroniarzy, a nawet czające się gdzieś przy brzegach czołgi i działa. A strzelać mamy czym. O ile zdołałem się zorientować amunicję mamy nieograniczoną. I to dobrze, bo strzelać naprawdę jest do czego.
Sterowanie na dotykowym ekranie w takiej grze mogłoby być problemem. Rozwiązano go w bardzo prosty sposób. Sterujemy z wykorzystaniem akcelerometru. W początkowych etapach gry nasz statek płynie sam do przodu i skręca gdy przechylimy telefon w odpowiednią stronę. Później twórcy gry postanowili nam nieco utrudnić rozgrywkę i nasz "warship" nie płynie sam, ale musimy wychylić telefon do przodu. Utrudnia to nieco grę, ale za to daje możliwość sterowania tempem naszego rejsu, co też nie jest bez znaczenia - zwłaszcza gdy chcemy szybko zebrać paliwo, zanim przeleci nad nim spadochroniarz.
Strzelamy po prostu za pomocą tapnięcia w ekran.
Słowo należy się oprawie graficznej - wykonana została bardzo dobrze, ale jeśli ktoś z Was nie lubi stylu retro, albo ma kłopot z grami, które nie porażają kolorystyką (w RiverRider cała gama to właściwie niebieski, zielony, buroszary i czarny), to pewnie mu się nie spodoba.
Świetnie został także dobrany poziom trudności. Przez kilka, kilkanaście pierwszych etapów wydaje się, że jest zwyczajnie za łatwo i przejdziemy grę bez wysiłku. Ale pierwsze etapy pokonuje się szybko, a dalej czekają na nas coraz to nowe wyzwania. W pewnym momencie gra staje się naprawdę trudna i dobrnięcie do końca kolejnego etapu daje naprawdę sporo satysfakcji.
RiverRider nie jest może najlepszą grą w Ovi Sklepie, ale wszystkim tym, którzy czasem, jak ja, lubią sobie zagrać w coś bardzo "retro" sprawi na pewno dużo satysfakcji.
A mowa o RiverRider - grze bardzo mocno nawiązującej do kultowego już przeboju z ośmiobitowców - River Ride. Lecieliśmy w niej niewielkim samolotem nad rzeką i strzelaliśmy do wszystkiego co się rusza. Zbieraliśmy paliwo i pilnowaliśmy, żeby nic nas nie zniszczyło. RiverRider różni się od pierwowzoru nie tylko stopniem skomplikowania (o tym za chwilę), ale także pojazdem jakim przychodzi nam się poruszać. W grze zasiadamy za sterami czegoś w rodzaju okrętu bojowego (po osiągnięciu 50 poziomu możemy już wybierać między nim, a niszczycielem)i płyniemy po rzece.
Tak samo jak w pierwowzorze zbieramy paliwo i strzelamy do wrogów. Tych ostatnich nie zabraknie. Mamy zatem inne okręty, spadochroniarzy, a nawet czające się gdzieś przy brzegach czołgi i działa. A strzelać mamy czym. O ile zdołałem się zorientować amunicję mamy nieograniczoną. I to dobrze, bo strzelać naprawdę jest do czego.
Sterowanie na dotykowym ekranie w takiej grze mogłoby być problemem. Rozwiązano go w bardzo prosty sposób. Sterujemy z wykorzystaniem akcelerometru. W początkowych etapach gry nasz statek płynie sam do przodu i skręca gdy przechylimy telefon w odpowiednią stronę. Później twórcy gry postanowili nam nieco utrudnić rozgrywkę i nasz "warship" nie płynie sam, ale musimy wychylić telefon do przodu. Utrudnia to nieco grę, ale za to daje możliwość sterowania tempem naszego rejsu, co też nie jest bez znaczenia - zwłaszcza gdy chcemy szybko zebrać paliwo, zanim przeleci nad nim spadochroniarz.
Strzelamy po prostu za pomocą tapnięcia w ekran.
Słowo należy się oprawie graficznej - wykonana została bardzo dobrze, ale jeśli ktoś z Was nie lubi stylu retro, albo ma kłopot z grami, które nie porażają kolorystyką (w RiverRider cała gama to właściwie niebieski, zielony, buroszary i czarny), to pewnie mu się nie spodoba.
Świetnie został także dobrany poziom trudności. Przez kilka, kilkanaście pierwszych etapów wydaje się, że jest zwyczajnie za łatwo i przejdziemy grę bez wysiłku. Ale pierwsze etapy pokonuje się szybko, a dalej czekają na nas coraz to nowe wyzwania. W pewnym momencie gra staje się naprawdę trudna i dobrnięcie do końca kolejnego etapu daje naprawdę sporo satysfakcji.
RiverRider nie jest może najlepszą grą w Ovi Sklepie, ale wszystkim tym, którzy czasem, jak ja, lubią sobie zagrać w coś bardzo "retro" sprawi na pewno dużo satysfakcji.