Napisałem w życiu całkiem sporo różnych tekstów. Lepszych, gorszych i całkiem do niczego. Ale tylko jeden taki, który, gdy dziś na niego patrzę mnie zdumiewa. Czytam i nie mogę uwierzyć. Ja? Naprawdę ja to napisałem?
Już tłumaczę o co chodzi. Otóż kilka ładnych lat temu spłodziłem tekst, w którym zarzekałem się, że niepotrzebny mi smartphone, że nie kupię żadnego i że tak naprawdę telefon komórkowy nigdy nie zastąpi komputera i nawet nie powinien starać się o to, bo stanie się zbyt skomplikowany i zbyt drogi.
Dowodziłem, że GPS, Internet czy system operacyjny są zupełnie w telefonie niepotrzebne, a tylko "zajmują miejsce" temu, co naprawdę telefon umieć powinien. Uważałem wówczas, że do każdej komórki producenci powinni wpakować dobry aparat cyfrowy i wygodny odtwarzacz mp3. I nic więcej - bo przecież mi nic więcej nie potrzeba.
Uhm. Myliłem się. Na swoje usprawiedliwienie (i pocieszenie) mam to, że Bill Gates powiedział kiedyś, że 640 KB wystarczy każdemu - czyli nie tylko ja błądzę.
Czasy się zmieniły i moje potrzeby też. Teraz pracuję jako dziennikarz i wierzcie mi - nie zawsze chce mi się tachać ze sobą laptopa, aparat, dyktafon itp. Jeśli telefon byłby w stanie mi zastąpić (choćby awaryjnie) ten sprzęt - niech to robi. Jeśli telefon może mi zapewnić ciągły dostęp do Internetu - tym bardziej. Ja żyję z Internetu!
Nadszedł zatem czas wyboru sprzętu. Niestety ciężka sprawa - ja jestem z tych wybrednych. Z tych, którzy zapisują sobie na kartce papieru, czego dokładnie potrzebują i potem chodzą od telefonu do telefonu szukając tego, który będzie spełniał WSZYSTKIE te warunki. Elektronice trzeba stawiać warunki. Jakie były moje?
Po pierwsze - sprzęt znanego producenta.
Tak. Musi być markowy. Nie może to być jakiś "noname" czy sprzęt firmy, o której nigdy wcześniej nie słyszałem. Nie. To musi być sprzęt firmy uznanej na rynku, z tradycją i takiej, która zapewnia dobre wsparcie techniczne, bo kto jak to, ale akurat ja do psucia różnych rzeczy mam wrodzony talent.
Po drugie - dobry aparat.
Tu nie ma wymówek. Jeśli zabieram ze sobą gdzieś telefon z aparatem, to ten aparat ma mi wystarczyć. Nie chcę dodatkowo zabierać cyfrówki. Aparat w telefonie MUSI robić dobre zdjęcia. W innym przypadku jest tylko średnio potrzebnym gadżetem.
Po trzecie - mp3.
Rozumowanie podobne, jak w przypadku aparatu. Skoro mam już w kieszeni telefon, to ma mi on godnie zastąpić odtwarzacz mp3. Po co mieć wypchane kieszenie, jeśli można nie mieć? Dobrze też, jeśli wraz z telefonem uzyskam dostęp do sklepu z muzyką.
Po czwarte - HSDPA, HSUPA, HSPA, WiFi...
...i wszystkie inne literki, które zapewnią mi stałe połączenie z Internetem. I do pracy i do rozrywki. Niekwestionowana niezbędność.
Po piąte - duży, dotykowy ekran.
Rozbestwiłem się straszliwie i 3 cale przekątnej to dla mnie już za mało.
Po szóste - system operacyjny, który nie będzie mnie prześladował.
Taki, żebym nie musiał się zastanawiać, czy mam wersję 1.6 czy 1.8 i czy dana aplikacja mi na nim zadziała, czy może jednak nie, bo wymaga akurat nowszej wersji. OS winien być przejrzysty, łatwo się aktualizować i nie przeszkadzać w korzystaniu z telefonu. Dobrze też, jeśli nie będzie pozwalał na daleko idącą personalizację. Widżety - to jest to.
Po siódme - dużo możliwości
Być może na co dzień nie będę korzystał z GPS-a (w końcu drogę do pracy znam), może nie będę codziennie musiał sprawdzać w podróży kilku kont mailowych, czy robić przelewów za pomocą telefonu, ale chcę móc. Może nie będę zmieniał statusu na Facebooku co 5 minut, ale chcę móc. Chcę mieć możliwości i poczucie bezpieczeństwa, jakie daje telefon będący elektronicznym odpowiednikiem szwajcarskiego scyzoryka.
Po ósme - ma mi się podobać.
Z telefonem jest trochę jak z zegarkiem na rękę: choćbyśmy nie chcieli - patrzymy na niego kilka - kilkaset razy dziennie. Dlatego powinien się nam po prostu podobać. Choć trochę. A przynajmniej nie ranić oczu.
Te osiem warunków, które postawiłem swojemu przyszłemu smartphonowi spełnia właśnie Nokia N8. Znany producent, aparat 12 megapikseli z optyką Carla Zaissa, sklep Ovi, dobre połączenie z Internetem, ekran 3,5 cala, Symbian^3, ciekawy design - czego chcieć więcej? Ten telefon to naprawdę "elektroniczny szwajcarski scyzoryk". Tyle, że z Finlandii.
Poza spełnieniem wszystkich (!) moich warunków N8 ma jeszcze kilka innych zalet, choćby wytrzymałą baterię, dodatkową kamerę do wideorozmów, darmowe Ovi Mapy i tysiące aplikacji w mobilnym sklepie.
Dlatego wybrałem Nokię N8 i to o niej będzie ten blog. O tym, jaki ułatwia życie facetowi koło trzydziestki, który zarabia pisząc dla internetowego portalu, który jest na tyle leniwy, że nie chce mu się dźwigać laptopa i który uparcie coraz bardziej uzależnia się od Facebooka (o takich błahostkach jak uzależnienie od maila chyba nie warto wspominać). On już się przekonał, że "sprytny telefon" w kieszeni to skarb. I ma nadzieję, że prezentując funkcjonalności N8 i Was przekona do tego, ze taki "elektroniczny szwajcarski scyzoryk" de facto przydaje się codziennie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz